Granica pomiędzy niepowodzeniem medycznym a błędem nie jest precyzyjnie wytyczona. Leczenie to nie matematyka. Pomimo najwyższej staranności ze strony lekarza, może nie udać się osiągnąć zamierzonego rezultatu w postaci wyleczenia. Taka sytuacja nie jest błędem. Dlatego wykazanie błędu lekarskiego nie jest zadaniem łatwym. Podstawowym zadaniem jest zidentyfikowanie właściwego roszczenia i jego podstawy faktycznej, a z tym bywa różnie. Niestety. Ze szkodą dla pacjentów.
Omówię dla Was sprawę dotyczącą uszkodzenia nerwu krtaniowego wstecznego podczas przeprowadzonej operacji tarczycy. Sprawa ciekawa. Nieoczywista. Dwukrotnie przegrana, niemniej ostatecznie wygrana. Sprawę na właściwy tor skierował dopiero Sąd Najwyższy.
Zgłoszone roszczenie
Pacjentka podniosła w pozwie, że podczas operacji tarczycy polegającej na całkowitym usunięciu gruczołu tarczowego (zabieg tyroidektomii – usunięcie całej tarczycy) uszkodzono jej nerw krtaniowy wsteczny wskutek niedołożenia przez lekarzy należytej staranności. Szpital zaniechał zidentyfikowania nerwów krtaniowych wstecznych.
Z tego tytułu, uznając że w sprawie doszło o błędu w sztuce lekarskiej, zażądała od szpitala 50.000 zł jako odszkodowania oraz 350.000 zł jako zadośćuczynienia. Pacjentka zażądała również renty w kwocie 2.000 zł miesięcznie oraz ustalenia odpowiedzialności na przyszłość.
Stanowisko szpitala
Szpital podniósł, że uszkodzenie nerwu krtaniowego wstecznego podczas przeprowadzonego zabiegu tyroidektomii stanowiło powikłanie, które jest typowe przy tego rodzaju zabiegach operacyjnych.
Pacjent wyrażając zgodę na zabieg medyczny bierze na siebie ryzyko zwykłych powikłań pooperacyjnych, przy założeniu, że nie zostaną one spowodowane z winy lekarza.
Stan faktyczny ustalony przez Sąd Okręgowy
W dniu 26 marca 2009 r. u pacjentki przeprowadzono zabieg operacyjny tyroidektomii – usunięcia całej tarczycy. Zabieg poprzedzało podpisanie przez pacjentkę formularza „świadomej” zgody na zabieg operacyjny. Podczas operacji napotkano na trudności w zakresie naciekania tchawicy przez guzek zlokalizowany w cieśni co skutkowało koniecznością odcięcia miąższu tarczycy od tchawicy „na ostro”. Po zakończeniu zabiegu operacyjnego u pacjentki wystąpiły duszności. Stwierdzono objawy porażenia obu nerwów krtaniowych wstecznych. Pacjentce wykonano tracheostomię oraz założono rurkę tracheotomijną, którą nosi do dzisiaj.
Przeprowadzona w 2011 r. konsultacja laryngologiczna wykazała porażenie lewej struny głosowej i niedowład prawej strony głosowej.
Co na to biegli lekarze?
Powołani w sprawie biegli (endokrynolog i laryngolog) zgodnie uznali, że uszkodzenie krtani było powikłaniem, którego ryzyko związane było z rozległością przeprowadzonego zabiegu. Wskazane następstwo zabiegu nie jest skutkiem błędu w sztuce lekarskiej.
Zdaniem biegłych jatrogenne uszkodzenie nerwów krtaniowych wstecznych nie jest traktowane jako błąd techniki operacyjnej, ale jako niezawinione powikłanie operacji wycięcia tarczycy.
Sąd Okręgowy dokonał pozytywnej oceny obu opinii stwierdzając, że są one dobrze umotywowane, ich argumentacja i wnioski są logiczne, żadna z nich nie zawiera wewnętrznych sprzeczności.
Za kluczową dla sprawy Sąd uznał opinię biegłego z zakresu chirurgii ogólnej, chirurgii klatki piersiowej i chirurgii naczyniowej. Jej zadaniem była ocena przeprowadzenia zabiegu operacyjnego. Biegły ocenił postepowanie lekarzy jako zgodne ze sztuką medyczną. Występujące u powódki skutki zabiegu biegły sklasyfikował jako powikłanie okołooperacyjne, które jest następstwem przeprowadzonego zabiegu medycznego z grupy tzw. zdarzeń niepożądanych, nie będących konsekwencją błędu medycznego.
Sąd Okręgowy oddala powództwo w całości – pacjentka przegrywa
W pierwszej kolejności Sąd poddał ocenie zarzut niepoinformowania pacjentki o powikłaniach mogących wystąpić wskutek wykonania zabiegu usunięcia całej tarczycy. Zarzut ten został uznany za niezasadny z kilku niezależnych od siebie przyczyn.
Po pierwsze, powódka własnoręcznie złożyła podpis na „świadomej” zgodzie na zabieg, z której wynika, że uzyskała informację o możliwych zagrożeniach i powikłaniach, które mogą wystąpić w przebiegu lub w wyniku operacji.
Sąd Okręgowy nie dokonał niestety w tym zakresie szczegółowych ustaleń. Z uzasadnienia wyroku nie dowiemy się, jaki był dokładny zakres udzielonych powódce informacji, a tym samym co znajdowało się na formularzu „świadomej” zgody. Wydaje się, że Sąd Okręgowy nie podszedł do kwestii zgody w sposób wystarczająco uważny.
Po drugie, kwestia informacji o możliwych zagrożeniach i powikłaniach zabiegu, w ocenie Sądu Okręgowego, ma drugorzędne znaczenie, ponieważ operacja została wykonana jako „ratująca życie”. Zdaniem Sądu, w takich okolicznościach powódka powinna była wykazać nie tylko, że nie udzieliła „świadomej” zgody na zabieg, ale również, że gdyby miała świadomość powikłań, to na zabieg by się nie zdecydowała. Taki bieg wydarzeń Sąd Okręgowy uznał za mało prawdopodobny. Brak świadomej zgody nie miał zatem – jak ocenił Sąd – wpływu na podjęcie decyzji o poddaniu się przez powódkę zabiegowi usunięcia całej tarczycy.
Tego rodzaju konkluzja Sądu Okręgowego jest dla mnie mocno kontrowersyjna. Decyzja o poddaniu się interwencji medycznej obejmuje nie tylko zgodę na wykonanie zabiegu „co do zasady”, ale również zgodę na wykonanie zabiegu w tej konkretnej placówce medycznej. W okolicznościach sprawy istotnym jest, że szpital, w którym przeprowadzono zabieg tyroidektomii nie dysponował urządzeniem do neuromonitoringu, przy pomocy którego możliwe byłoby ustalenie przebiegu uszkodzonych nerwów krtaniowych.
Dla pacjenta ma przecież znaczenie, że istnieje możliwość przeprowadzenia zabiegu medycznego w placówce medycznej dysponującej lepszym sprzętem diagnostycznym, a w ten sposób ograniczenie ryzyka powikłań, które mogą wystąpić wskutek jego przeprowadzenia.
Zawsze pacjentowi należy stworzyć warunki do podjęcia świadomej decyzji o wyrażeniu zgody na zabieg medyczny. Jest to obowiązkiem lekarza.
Ocena, iż określona szkoda jest skutkiem niepowodzenia medycznego, objętego wyłącznym ryzykiem pacjenta, wymaga niebudzących wątpliwości ustaleń odnośnie przyczyny szkody, w całym łańcuchu zdarzeń, które ją spowodowały.
Sąd Apelacyjny oddala apelację
Sąd przychylił się do dokonanej przez Sąd Okręgowy oceny dowodu z opinii biegłego, uznając wydane w sprawie opinie za wiarygodne źródło ustaleń w sprawie co do prawidłowej diagnostyki oraz leczenia powódki (wiadomości specjalne).
Sąd ten podkreślił, że z punktu widzenia biegłego z zakresu endokrynologii porażenie strun głosowych było jedynie powikłaniem tyreoidektomii i miało związek z rozległością zabiegu operacyjnego, celem którego było radykalne usunięcie dużego złośliwego guza tarczycy, nacieczonych okolicznych tkanek oraz regionalnych węzłów chłonnych.
Także biegły z zakresu laryngologii wskazał, że choć przecięcie nerwu krtaniowego nie jest normalnym następstwem dokonanej tyroidektomii, tym niemniej jego wystąpienie jest możliwe i powinno być kwalifikowane jako powikłanie prawidłowo przeprowadzonego zabiegu.
W ślad za Sądem Okręgowym ocenił opinię biegłego z zakresu chirurgii ogólnej jako kluczową dla sprawy. Biegły ten wskazał stanowczo, że uszkodzenie u powódki nerwu krtaniowego należy klasyfikować jako powikłanie okołooperacyjne, nie będące konsekwencją błędu medycznego.
W świetle powyższych opinii, Sąd Apelacyjny doszedł do przekonania, że ryzyko zabiegu dokonanego zgodnie z wiedzą i sztuką lekarską, którego niepowodzenie zostało spowodowane przyczynami związanymi z właściwościami organizmu pacjenta, obciąża w całości pacjenta.
Sąd Apelacyjny apelację oddalił w całości.
Sąd Najwyższy uchyla wyrok Sądu Apelacyjnego
Powódka nie dała za wygraną i zaskarżyła wyrok Sądu Apelacyjnego. Jak się okazało, było to bardzo dobre posunięcie.
Sąd Najwyższy wskazał, że Sąd Apelacyjny nie odniósł się szczegółowo do dwóch kluczowych zagadnień:
(1) bezpośredniej przyczyny porażenia lewego fałdu głosowego i niedowładu prawego fałdu głosowego z punktu widzenia prawidłowości przeprowadzenia zabiegu operacyjnego i przebiegu pooperacyjnego oraz
(2) identyfikacji nerwów krtaniowych wstecznych przed, w trakcie i przy zakończeniu zabiegu.
Sąd ten uznał za niewystarczające stwierdzenie Sądu Apelacyjnego, że „u powódki wystąpiły okołooperacyjne następstwa przeprowadzonego zabiegu medycznego z grupy tzw. zdarzeń niepożądanych”. Istotą sporu, jak wskazał Sąd Najwyższy, było ustalenie, czy uczyniono zadość wszystkim powinnościom, mieszczącym się w ramach starannego działania, aby ich uniknąć. Nie można przy tym poprzestać na ocenie, jak zrobił to Sąd Apelacyjny, że w odniesieniu do zabiegu ratującego życie z powodu rozległej postaci nowotworu pacjent powinien ponieść ryzyko jego niepowodzenia, zwłaszcza z uwagi na szeroki zakres i właściwości organizmu.
Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.
Sąd Apelacyjny ponownie rozpoznając sprawę uwzględnia powództwo – pacjentka wygrywa
Po ponownej analizie sprawy, uwzględniając wytyczne Sądu Najwyższego, Sąd Apelacyjny doszedł do wniosku, że przeprowadzenie operacji całkowitego usunięcia gruczołu tarczowego z powodu raka brodawkowatego wymaga każdorazowej identyfikacji nerwów krtaniowych wstecznych przed, w trakcie i przy zakończeniu zabiegów. Pozwany szpital, celem wykazania, że nie doszło do błędu, powinien był udowodnić, że dochował tej standardowej, ogólnie przyjętej procedury, która pozwoliłaby uniknąć szkody. Z uwagi na znaczne braki w dokumentacji medycznej nie był w stanie tego uczynić, także dowody osobowe temu nie sprostały.
Podstawowym (lecz nie wyłącznym) dowodem okoliczności dotyczących wykonanego zabiegu operacyjnego jest dokumentacja medyczna. W interesie pacjenta, lakarza i szpitala jest aby przebieg udzielanych świadczeń zdrowotnych odwzorowany był w niej w sposób zupełny i rzetelny.
Niezależnie zatem od tego, że główny zabieg został przeprowadzone prawidłowo, okoliczności sprawy wskazują na wysokie prawdopodobieństwo zaniechania podczas zabiegu identyfikacji nerwów krtaniowych, co w tym przypadku stanowiło błąd medyczny okołooperacyjny.
Sąd Apelacyjny zasądził na rzecz powódki kwotę 200.000 zł tytułem zadośćuczynienia za krzywdę, kwotę 23.540 zł tytułem odszkodowania oraz rentę w kwocie 620 zł miesięcznie. Sąd ustalił nadto odpowiedzialność pozwanego szpitala z przyszłe skutki zdarzenia.
Istotne wnioski z analizowanej sprawy
Pierwszym wnioskiem, jaki należy wyprowadzić z tej sprawy, jest to, jak istotna dla szpitala i pacjenta jest rzetelna i zgodna z przepisami dokumentacja medyczna. Jest ona bardzo cennym źródłem informacji.
W niniejszej sprawie, gdyby w dokumentacji medycznej dokładnie opisano proces identyfikacji nerwów krtaniowych przed, w trakcie i przy zakończeniu zabiegu, a mimo tego doszłoby do ich uszkodzenia z innej przyczyny, aniżeli nieuwaga lekarza – szpital sprawę by wygrał.
Lekarze mają setki, jak nie tysiące, pacjentów – nie dziwi, że nie pamiętają konkretnego pacjenta czy też konkretnej operacji. Ich „pamięcią” jest wobec tego dokumentacja medyczna. Jeżeli nie ma w niej opisu czynności, praktycznie nie jest możliwe udowodnienie w inny sposób, że miała ona miejsce. Trudno pamiętać dokładnie, co zostało zrobione podczas operacji wykonanej jesienią 1974 r.
Prowadząc niestarannie dokumentację medyczną lekarze i szpitale same pozbawiają się możliwości skutecznej ochrony przez roszczeniami pacjentów.
Drugim wnioskiem jest to, że do błędu może dojść na każdym etapie leczenia. W tej sprawie, zaniechanie zidentyfikowania nerwów krtaniowych wstecznych doprowadziło do ich uszkodzenia. Sama operacja wycięcia tarczycy wykonana została prawidłowo. Zidentyfikowanie nerwów krtaniowych wstecznych z dużym prawdopodobieństwem mogłoby zapobiec ich uszkodzeniu. Niestety – czynności tej nie dokonano (względnie, brakowało dowodu, aby wykazać, że czynność ta została faktycznie przeprowadzona).
Dziękuję za uwagę!
Zdjęcia dzięki uprzejmości http://www.pixabay.com